O zakładaniu strzał na cięciwę.
[O zakładaniu strzał na cięciwę.]


Umiejętność pewnego i szybkiego zakładania na cięciwę kolejnych strzał jest dla konnego łucznika jedną z najistotniejszych, ustępując tylko zdolności do celnego trafiania. Cóż bowiem z tego, że moglibyśmy z łatwością trafić mijaną właśnie tarczę, jeśli akurat nie mamy gotowej strzały. Co więcej, jeśli nawet zdążymy nałożyć strzałę, ale bez odpowiedniej płynności, myląc się, nie trafiając za pierwszym razem w rowek nasadki i poprawiając, to te nerwowe ruchy w trakcie przygotowań mogą łatwo spowodować, że i sam strzał oddamy nerwowo i niestarannie.
Tak więc trzaba umieć zakładać strzały:

  • możliwie szybko: by w galopie zdążyć wystrzelić, zanim cel zostanie daleko w tyle;
  • pewnie: strzałę musimy mieć cały czas pod kontrolą, żeby jej nie zgubić albo nie ukłuć konia; nadto musimy nią tak manipulować, aby możliwość popełnienia błędu i wytrącenia się z rytmu strzelania była jak najmniejsza;
  • i bez patrzenia na ręce: stale musimy obserwować cel i teren przed naszym koniem.

Nawet w przypadku treningu czy zawodów odbywanych na torze ograniczonym szrankami, gdzie tarcza jest zawsze w tym samym miejscu i koń galopuje zawsze tą samą drogą, zerknięcie w dół na zakładaną strzałę może nieco dezorientować i powodować utratę cennego czasu na ponowne uchwycenie wzrokiem celu. A w bardziej "bojowych" warunkach, na otwartym terenie i w obecności innych jeźdźców jest to o wiele bardziej istotne. Gdy musimy zastanawiać się gdzie pokierować naszego wierzchowca i w co strzelać, czynność zakładania strzał musi odbywać się całkowicie automatycznie; nie ma czasu nie tylko na patrzenie sobie na ręce ale nawet na myślenie o tym, co mają zrobić.
Jeśli zaś ktoś interesuje się łucznictwem konnym z bardziej historycznego a nie sportowego punktu widzenia to warto uświadomić sobie, że spuszczanie wzroku z celu nie było dobrym pomysłem także dlatego, że ów cel mógł akurat w tym momencie wypuścić strzałę w naszą stronę.


Zanim zaczniemy omawiać konkretne techniki, wpierw kilka ogólnych uwag na temat tego,w jaki sposób trenować i na co zwracać szczególną uwagę.

Trzy najważniejsze zasady treningu.
  1. Niezależnie od tego, jaki konkretnie sposób obierzecie, ćwiczyć należy w ten sposób, że zaczynamy wykonywać kolene ruchy powoli i starannie, patrząc sobie na ręce aby być pewnym, że wykonujemy wszystko prawidłowo. Kiedy dokładnie zapamiętamy wszystkie gesty możemy spróbować powtórzyć je równie powoli, ale bez patrzenia. A kiedy i to zaczniemy wykonywać płynnie - dopiero wtedy możemy powoli zacząć zwiększać tempo. Nigdy nie starajmy się wykonywać ćwiczenia zbyt szybko, bo nasze ruchy staną się sztywne, gwałtowne i zaczniemy popełniać błędy; będziemy gubić strzałę albo przestaniemy trafiać nasadką na cięciwę. A poprawianie takich błędów nie tylko kosztuje więcej czasu, niż go zyskaliśmy na pośpiesznych ruchach, ale i wybija nas z rytmu. Jeśli popełnimy błąd przy zakładaniu którejś strzały, to tym łatwiej popełnić go przy zakładaniu kolejnych.
    Szybkość przyjdzie sama w miarę treningu.

  2. Analizujmy nasze ruchy starając się, aby ręce poruszały się jak najbardziej ekonomicznie i w miarę możliwości bez zatrzymywania - niech jeden ruch płynnie przechodzi w następny. Wykorzystujmy je obie jednocześnie - szybciej jest przesunąć równocześnie obie dłonie o pół długości strzały niż jedną dłoń o całą długość strzały. Większość ludzi ma tendencję do trzymania dłoni z łukiem nieruchomo i wszystkie manipulacje wykonuje dłonią trzymającą strzałę.
    Może się wydawać, że takie cierpliwe "szlifowanie" drobnych szczegółów każdego gestu jest przesadą, ale wszystkie te małe, pozornie nic nie znaczące udoskonalenia na końcu się zsumują.

  3. "Kontynuacja" strzału. Bardzo ważne jest, aby po wypuszczeniu strzały opanować odruch zbyt pośpiesznego sięgnięcia po kolejną. Łatwo dopuścić do tego, że już w momencie wypuszczania cięciwy ręka podświadomie opada w dół, w stronę kołczanu. Niezależnie od tego, jak bardzo się śpieszymy, strzał musi być wykończony prawidłowo i ręka cięciwna musi pod działaniem mięśni pleców swobodnie "odskoczyć" do tyłu wykonując tak zwaną kontynuację strzału. Tę prawidłową pozycję po strzale musimy przez moment utrzymać - wystarczy ułamek sekundy - i dopiero potem możemy sięgać do kołczanu.
    Ów bardzo krótki moment zatrzymania spowalnia nas w stosunkowo niewielkim stopniu, a zapewnia czyste wykonanie strzału (więcej na ten temat w części poświęconej strzelaniu). Przy ćwiczeniach w szybkim zakładaniu strzał trzeba się często kontrolować. W końcu nie chodzi o to, żeby bardzo szybko... chybiać.
Rozmaite inne zagadnienia dotyczące treningu.

Aby dojść do wprawy w zakładaniu strzał potrzeba tysięcy powtórzeń. Dobrych strzał, ani też czasu na jazdę konną nigdy nie mamy za dużo, więc większość tego treningu można przeprowadzić pieszo i posługując się uszkodzoną strzałą, taką która złamała się tuż za grotem (po kilku treningach na pewno będziecie taką strzałę mieli... ;-). Wystarczy tylko wyrównać koniec promienia pilnikiem i mamy 'ślepy nabój' który, choćbyśmy nim manipulowali najbardziej nieostrożnie, nie porysuje łuku i nie musimy się przejmować, kiedy cięciwa po raz n-ty 'przeczesze' opierzenie 'pod włos'.
Taką strzałą nie będziemy oczywiście strzelali, lecz wyciągamy ją z kołczanu, zakładamy i naciągamy cięciwę tylko trochę, żeby upewnić się, że nasz uchwyt jest prawidłowy, potem opuszczamy ją, zdejmujemy strzałę, dotykamy nią kołczanu aby zamarkować, że sięgamy po kolejną, i tak w kółko.
Ponieważ nie napinamy mocno łuku, rozgrzewka nie jest tu konieczna. Pamiętajmy tylko, żeby skierować strzałę w bezpieczną stronę - nawet częściowo napięty łuk może ją posłać na kilkanaście metrów ze znaczną siłą, jeśli cięciwa wyskoczy nam z palców - a o to łatwo przy szybkich ruchach.
Mając chwilę wolnego czasu zawsze możemy sięgnąć po łuk i przećwiczyć ładowanie kilkadziesiąt razy.

Ćwicząc pieszo miejmy na uwadze, że siedząc w siodle będziemy mieli przed sobą kark i głowę konia. Zadbajmy więc o odpowiednio wysokie trzymanie strzały, aby później nie dziabnąć wierzchowca grotem w szyję albo nie trącić jego uszu. Wystarczy bowiem zrobić coś takiego kilka razy, a koń zacznie usztywniać się i odsuwać głowę za kazdym razem, gdy sięgamy po strzałę, zmieniając rytm galopu. Odzyskanie jego zaufania zajmie mnóstwo czasu.

Bardzo przydatnym urządzeniem treningowym jest telewizor :-)
Oglądając jakiś interesujący film, równocześnie cały czas zakładamy i zdejmujemy strzałę z cięciwy. Telewizor nie służy tu bynajmniej do zabicia czasu podczas nużących ćwiczeń - chodzi o to, żeby nauczyć się patrzeć na ekran i śledzić akcję filmu a odpowiednie ruchy rękami wykonywać automatycznie; jest to trudniejsze, niż się wydaje. Póżniej na koniu będziemy musieli jechać i śledzić wzrokiem kolejne cele myśląc o tym, skąd najlepiej będzie strzelać, a strzały powinny same wyskakiwać z kołczanu na cięciwę.
Cwiczeń w czasie nadawania wiadomości nie polecam, jeszcze jakiś polityk czy jego brat bliźniak zirytuje nas bardziej niż zwykle i przestrzelimy kineskop...




Jest to też świetne ćwiczenie na koniu, kiedy nie mamy pomocnika do zbierania strzał - nie męcząc konia ciągłym zsiadaniem i wsiadaniem, można w ciągu jednej jazdy 'załadować' kilkaset razy. Przy okazji ćwiczmy podzielność naszej uwagi - cały czas ćwicząc zakładanie strzały, starajmy się wykonywać rozmaite manewry samym dosiadem (przypominam o zwracaniu uwagi, w którą stronę kierujemy strzałę! Celując nią w ziemię z lewej strony konia - patrzmy, czy ktoś tam przypadkiem nie stoi). Zabawiałem się tak kiedyś jadąc na czworoboku ujeżdżeniowy program L1...

Kiedy już dosyć się naćwiczymy jedną strzałą, pora przejść do ćwiczeń z pełnym kołcznem (albo kilkoma strzałami trzymanymi jako podręczny zapas w dłoni). Jeśli nie mamy pod ręką dobrego miejsca do 'poważnego' strzelania, możemy ćwiczyć wypuszczając cięciwę odciągnietą tylko na kilka centymetrów, tak aby założona strzała wyleciała z niewielką siłą zwalniając miejsce na następną. Wtedy wystarczy cokolwiek, choćby stara poduszka, żeby zamortyzować jej uderzenie.
Natomiast nigdy nie strzelajmy naciągając cięciwę do połowy, bo to łatwo może się przerodzić w przyzwyczajenie do przedwczesnego zwalniania. Rozgraniczmy wyraźnie - albo kilka centymetrów, do pozycji gotowości, albo pełne, prawidłowe napinanie i zakotwiczenie.

Oczywiście w końcu kiedyś musimy przećwiczyć całą sekwencję zakładania i strzelania, ale większość pracy wykonaliśmy "na sucho".

Zekier, chwyt cięciwy i napinanie.

Kiedy staramy się jak najszybciej uformować prawidłowy chwyt cięciwy i rozpocząć napinanie pojawiają się pewne specyficzne problemy.

Pierwszym z nich jest wpadanie cięciwy pod język zekiera.
Aby do tego nie dopuścić, pierścień musi być niezbyt długi, pozostawiając odsłonięty koniec kciuka, którym możemy przytrzymywać strzałę, a jednocześnie dobrze dopasowany, aby jego język nie odstawał za bardzo nawet od wyprostowanego palca. W przypadku zekiera skórzanego materiał musi być dostatecznie sztywny, żeby język się nie zawijał.
Mając odpowiedni zekier, musimy cierpliwie ćwiczyć ruchy przy zakładaniu, pilnując się, aby przytrzymywać strzałę czubkiem lekko zgiętego kciuka. Operowanie strzałą za pomocą wyprostowanego kciuka sprowadzi kłopoty.

Oczywiście najwygodniej zakłada się strzały i łapie cięciwę gołą dłonią. Niestety w ten sposób można strzelać tylko z dość lekkiego łuku a i to niezbyt długo; po jakimś czasie pojawią się na kciuku odciski i otarcia. Używając grubej cięciwy i cierpliwie, stopnio "przyzwyczajając" kciuk do strzelania dojdzie się w końcu do zadowalających rezultatów, ale wystarczy na trochę przerwać trening, żeby palec znowu się nam "odzwyczaił".

Wartym odnotowania trikiem jest zastosowanie plastra samoprzylepnego do przyklejenia zekiera na palcu albo wręcz oklejenia palca odpowiedniej grubości opaską z plastra zamiast zekiera. Moim jednak zdaniem nic nie zastąpi dobrze dopasowanego pierścienia, który możemy łatwo zdjąćb i równie łatwo założyć a jego śliska powierzchnia zapewnia o wiele lepsze zejście cięciwy niż jakikolwiek plaster.

Drugim błędem jest wyskoczenie cięciwy z rowka nasadki podczas napinania. Jest to dość groźna przypadłość, ponieważ jeśli łucznik nie spostrzeże się na czas, może strzelić "na sucho" (czyli wypuścić napiętą cięciwę bez strzały) i uszkodzić łuk.
Przyczyny mogą być trojakiego rodzaju:

  1. nasadka jest źle (za luźno) dopasowana do cięciwy;
  2. zbyt długie są "wargi" nasadki i/lub zły chwyt cięciwy co powoduje naciskanie na nasadkę dłonią u podstawy palca wskazującego i jej spychanie z cięciwy do przodu. Jest to bardzo częsty problem jeśli używamy zamiast typowego zekiera jakiejś rękawiczki, która z reguły się przy nasadzie palca wskazującego trochę fałduje. Strzelanie np. z rękawicy do kyudo przy użyciu nasadek dłuższych niż typowo japońskie to proszenie się o kłopoty. Typowe sportowe nasadki trzeba ostrożnie potraktować pilnikiem;
  3. albo też szwankuje koordynacja ruchów i łucznik wciąż jeszcze przytrzymuje promień strzały przy majdanie palcem wskazującym lewej dłoni, podczas gdy prawa dłoń już rozpoczyna napinanie i po prostu wyciąga cięciwę z nasadki unieruchomionej strzały.
    No cóż, przecież mówiłem, że sekwencję ruchów trzeba najpierw ćwiczyć powoli i starannie...

I na koniec wspomnijmy o jeszcze jednej pladze trapiącej ćwiczących szybkie strzelanie a więc o przedwczesnym zwolnieniu. Może się to rozmaicie kojarzyć... ale w tym wypadku chodzi o pośpieszny strzał przed osiągnięciem pełnego naciągu. Często towarzyszy temu garbienie się i wysuwanie głowy oraz prawego barku do przodu, gdy łucznik podświadomie stara się dodatkowo zmniejszyć odległość na którą odciąga cięciwę. Korzyść jeśli chodzi o tempo jest tak naprawdę minimalna, natomiast strata na celności zazwyczaj ogromna.
Aby tego uniknąć, po pierwsze i po drugie najpierw ćwiczmy sekwencję strzału powoli (nigdy dość powtarzania!). Po trzecie jeśli już strzelamy a nie tylko ćwiczymy samo zakładanie, to zawsze postawmy sobie jakiś cel do trafienia, choćby bardzo łatwy, ale nie wyrzucajmy strzał 'w powierze' bo to sprzyja niestaranności. Nawet jeśli strzelamy bez tarczy, w pusty strzałochwyt to starajmy się po prostu lokować kolejne strzały jak najbliżej pierwszej. I w końcu po czwarte niech ktoś obserwuje nas z boku, a jeszcze lepiej filmuje. Ocenić się samemu podczas szybkiego strzelania jest bardzo trudno.

Pozycja gotowości.

Niezależnie od tego, jaki sposób zakładania strzał wybierzemy, to uparcie go ćwicząc dojdziemy do wprawy pozwalającej strzelać co kilka sekund. W miarę czynionych postępów coraz częściej spotkamy się z sytuacją, że do następnego celu mamy jeszcze kawałek, koń galopuje równym tempem i we właściwą stronę, wodzy nie ma po co dotykać, więc co właściwie mamy robić w owym wolnym czasie?
Napinać łuku przedwcześnie nie ma sensu, powoduje to niepotrzebne zmęczenie i brak płynności strzału, który powinien być zawsze wykonywny we właściwym rytmie - płynne napięcie, moment celowania, zwolnienie.
Z kolei jeśli zdejmiemy dłoń z zekierem z cięciwy, bądź trzymamy ją luźno to w ostatniej chwili, kiedy już będziemy musieli strzelać może się okazać, że a to pierścień się nieco obrócił, a to cięciwa leży nie tam gdzie potrzeba i poprawiając się stracimy najlepszy moment na wypuszczenie strzały.
Otóż najwłaściwsze podczas tego "czekania na tarczę" wydaje mi się utrzymywanie łuku lekko napiętego, z cięciwą odciągniętą na kilka-kilkanaście centymetrów, w zależności od jego siły. Dzięki temu cięciwa naciska lekko na zekier i czujemy, czy leży tam gdzie trzeba i czy nasz chwyt dłonią jest uformowany prawidłowo. Łuk mniej więcej na wysokości piersi, skierowany strzałą lekko w dół, żeby nie wysłać jej byle gdzie gdyby koń się potknął i cięciwa wyskoczyła nam z palców (nawet przy lekko odciągnietym łuku pocisk może polecieć dość daleko), wzrok rzecz jasna skierowany w cel. Ta pozycja gotowości nie męczy, nie ogranicza widoczności i możemy w każdej chwili wystrzelić, wystarczy nieco unieść broń i dokończyć napinanie.
Warto tylko skontrolować, czy koncentrując się w oczekiwaniu na okazję do strzału przypadkiem nie garbimy się, pochylając się nad łukiem w stronę celu. Jak to mówią w Pabianicach "Forma obowiązuje!". Cały czas.

Ułożenie opierzenia.

Strzała opierzona trzema lotkami może zostać założona na cięciwę zawsze na dwa sposoby, różniące się ułożeniem piór względem majdanu. Nie znam dobrej techniki pozwalającej upewnić się, że przy szybkim zakładaniu za każdym razem będzie się trafiało na jedno z tych ułożeń.
Och, oczywiście można starannie układać strzały w kołczanie czy w dłoni, wszystkie odpowiednio obrócone i wykonując identyczne gesty przy zakładaniu powinno się uzyskiwać powtarzalne ustawienie. To jest dobre dla celów sportowych, kiedy poukładane strzały będziemy zaraz wykorzystywać, ale przy dłuższej jeździe nigdy nie wiadomo, czy strzały się nie poobracały. Tylko szerokie, liściaste groty siedzą w kołczanie naprawdę nieruchomo, a takich używa się rzadko.
Aby się upewnić co do ułożenia opierzenia możemy:

  • gdy trzymamy osadę między palcami, możemy rzucic na moment okiem, czy pióra są ustawione prawidłowo, i ewentualnie obrócić strzałę w palcach - niestety zazwyczaj odrywanie wzroku od celu nie jest najleprszym pomysłem;
  • sprawdzić ułożenie lotek dotykiem; to nie przeszkadza w obserwowaniu celu, ale zabiera cenny czas. Niektóre nasadki mają z boku mały występ, wyczuwalny pod palcem, służący właśnie do takiej kontroli ułożenia;
  • opierzyć strzałę czterema piórami, symetrycznie względem rowka na cięciwę i mieć problem z głowy.
Osobiście stosuję jeszcze inne podejście, to znaczy w ogóle nie przejmuję się ułożeniem strzały. Lotki z naturalnych piór są na tyle miękkie, że przy prawidłowym strzale przechodząc koło majdanu nie dają zauważalnej różnicy w torze lotu niezależnie od ich ułożenia. Zakłócenie widać tylko przy żle dobranej do łuku strzale albo złym zwolnieniu, kiedy lotka uderza o majdan nasadą.

Sposoby przewożenia strzał.

Kwestia zakładania strzał na cięciwę ściśle łączy się ze sposobem ich przewożenia na koniu. Strzały możemy więc pomieścić w jakimś kołczanie i stamtąd wyjmować po jednej lub trzymać ich kilka-kilkanaście w dłoni cięciwnej bądź łucznej, razem z łukiem. W przypadku niektórych technik (takich, które nie wymagają starannego rozmieszczania promieni między palcami) można również zastosować system pośredni, to znaczy dobywać z kołczana po kilka strzał na raz, szybko umieszczać w dłoni, wystrzeliwać serią i sięgać po następną porcję.

Upraszczając zagadnienie (czyli biorąc pod uwagę tylko najbardziej typowe konstrukcje) możemy powiedzieć, że mamy do wyboru kołczan zamknięty, otwarty bądź ewentualnie japoński (japończycy jak zwykle wymyślili rozwiązanie inne niż reszta świata). Więcej szczegółów na temat rodzajów kołczanów, ich budowy i metod wykorzystania można znaleć TUTAJ.
We wszystkich tych modelach, niezależnie od różnej konstrukcji i miejsca zawieszenia po wyciągnięciu strzały mamy ją w prawej dłoni, trzymaną za promień z grotem skierowanym w przód. Czyli po dobyciu następne ruchy są już w zasadzie identyczne we wszystkich trzech przypadkach.

Niezależnie od tego, jaki konkretnie mamy kołczan warto zwracać przy treningu uwagę na to, abu sięgając po strzały łapać je zawsze tak samo, w tym samym miejscu promienia. Znacznie ułatwia to następne manipulacje, bo przesuwając później dłoń po promieniu aby złapać nasadkę będziemy wiedzieli, o ile trzeba tą dłoń przesunąć, nie będziemy "wyjeżdżali" poza koniec strzały.

Jeśli chodzi o trzymanie podręcznego zapasu strzał w którejś z dłoni, to techniki takie historycznie rzecz biorąc wydają się łączyć z kołczanami zamkniętymi. Długa tuba, często zaopatrzona w klapę (stąd nazwa) pozwalała na pomieszczenie wielkiej liczby pocisków i doskonałe zabezpieczenie ich przed np. deszczem, ale nie jest rozwiązaniem najlepszym jeśli chodzi o szybkość ich dobywania.
Warto zauważyć, że wraz z wprowadzeniem kołczanów otwartych zanikają właściwie w ikonografii przedstawienia łuczników trzymających zapasowe strzały w dłoni. Dobywanie pocisków z takich kołczanów jest prawie tak samo szybkie, a o wiele praktyczniejsze w realnych sytuacjach bojowych.

Współcześnie ze względu na formułę większości zawodów, gdzie tor jest krótki a nacisk połozono na bardzo szybkie strzelanie techniki trzymania strzał wraz z łukiem są bardzo popularne. Dostrzegając pewną nienaturalność takiej sytuacji przepisy niektórych konkurencji zaczęły wymuszać stosowanie kołczanów. A my z kolei staramy się wprowadzać nowe formuły zawodów, odbywane na dłuższych dystansach i w terenie, co niejako automatycznie skłania do zastosowania odpowiedniego wyposażenia do przewożenia sprzętu.
Więcej informacji o rozmaitych formułach zawodów można znaleźć TUTAJ.

Na wybór odpowiedniego do danej sytuacji sposobu przewożenia strzał wpływa wiele czynników, zależnych od warunków strzelania:

  • Układanie zapasowych strzał w dłoni jest bardzo dobre na zawody na torze, który przejeżdża się w kilkanaście sekund. Jechanie tak w terenie przez półtorej godziny byłoby odrobinę niewygodne, nie wspominając już o odsuwaniu tą ręką gałęzi etc.
  • W warunkach bojowych konieczność dobycia np. szabli oznaczałaby porzucenie trzymanych w dłoni strzał, bo przecież nie schowamy ich szybko do kołczanu (natomiast z samym łukiem można sobie w takiej sytuacji błysdkawicznie poradzić, odpowiednia technika jest opisana TUTAJ).
  • W pewnych sytuacjach, kiedy spodziewamy się sposobności do oddania kilku szybkich strzałów, możemy uchwycić parę podręcznych strzał stosując jeden ze sposobów nie wymagających ich starannego układania w dłoni.
  • W przypadku grotów tarczowych nie ma właściwie róznicy, czy przypadkiem ukłujemy siebie albo konia grotem czy nasadką strzały. Jedno i drugie może być nieprzyjemne, ale raczej nie jest groźne. Natomiast przy replikach grotów bojowych czy myśliwskich, zwłaszcza liściastych, tnących, bezpieczniejsze będą te metody, w których strzały trzyma się grotami do góry.
  • Ostrych grotów nie można oczywiście wyciągać spomiędzy palców, co eliminuje niektóre bardziej "sportowe" metody.

Metody zakładania strzał.

Zdjęcia i opisy dotyczą sytuacji, kiedy łuk trzymamy w lewej ręce i napinamy cięciwę prawą. Osoby leworęczne muszą to sobie symetrycznie 'przestawić' w wyobraźni.
Nawiasem mówiąc, pewne rozważania na temat osób leworęcznych i strzelania z lewej ręki znajdują się w rozdziale O STRZELANIU Z KONIA.

Nareszcie, po przebrnięciu przez wszystkie te uwagi mniej lub bardziej ogólne możemy zabrać się do konkretów. Poniżej przedstawiam dwa sposoby szybkiego zakładania zakładania strzał na cięciwę stosowane przy strzelaniu z zekiera (ze względu na dużą ilość zdjęć każda metoda opisana jest na oddzielnej stronie).
Zazwyczaj używając jednego z tych dwóch sposobów dobywa się kolejne strzały z kołczana, ale można też uchwycić ich podręczny zapas w dłoni łucznej bądź cięciwnej, co daje możliwość oddania serii bardzo szybkich strzałów. Przedstawiam całą listę takich metod, każdy powinien znaleźć coś odpowiedniego do własnych upodobań i sytuacji w jakiej strzela.
I na koniec dla porównania następuje opis systemu trzymania i zakładania strzał a'la Kassai, często spotykanego na zawodach. Różni się on przede wszystkim tym, że strzela się nie z zekiera, ale napinając cięciwę metodą europejską, i odpowiednio do tego strzała leży po lewej stronie majdanu łuku.



Zakładanie strzał SPOSOBEM HISTORYCZNYM, trzema palcami.
Metoda zwana również 'arabską', ale powszechnie stosowana przez
rozmaite nacje używające łuku typu wschodniego. Bardzo szybka!
Wraz z opisem wariantu chińskiego.
        
Zakładanie strzał SPOSOBEM 'NA MISIA', dwoma palcami.
Metoda nazywana czasami 'uproszczoną', odrobinę wolniejsza niż poprzednia, ale dla wielu osób łatwiejsza do opanowania i trudniej w niej o błąd.
         Zakładanie strzały sposobem 'na misia.
Trzymanie strzał W DŁONI CIĘCIWNEJ.
Podczas strzelania z użyciem zekiera palce mały i serdeczny dłoni cięciwnej nie biorą w zasadzie udziału w formowaniu chwytu. Dzięki temu można je użyć do przytrzymania kilku zapasowych strzał. Sposób ten ma kilka wariantów w zależności od tego, czy trzymamy owe strzały grotami do góry czy na dół i od innych szczegółów.
        
Trzymanie strzał SPOSOBEM NIEMIECKIM,
...wymyślonym przez Norberta Spiessa. To sprytny sposób trzymania strzał pionowo razem z łukiem, grotami na dół. Bardzo szybki i możliwy do użycia ze strzałami o bojowych grotach, jednak wymagający dużej zręczności palców lewej dłoni, którymi wybiera się z wiązki kolejne strzały i obraca je do poziomu, umożliwiając wygodne założenie na cięciwę.
        
Trzymanie strzał SPOSOBEM 'NA MISIA'.
Metoda trzymania kilku strzał na ukos do łuku, grotami w górę. W przeciwieństwie do poprzedniej nie wymaga specjalnej zręczności palców lewej dłoni a jest podobnie szybka i również umożliwia stosowanie bojowych grotów. Interesująca jest też możliwość błyskawicznego 'dopełniania' podręcznego zapasu strzał z kołczana. Natomiast wadą tego sposobu jest ograniczenie ilości trzymanych strzał do 4-5.
        
Trzymanie WIĄZKI STRZAŁ.
Sposób na trzymanie pokażnej wiązki strzał na ukos do łuku, grotami w górę. Coś dla tych, którzy lubią ilość... Prosta i szybka metoda, ale możliwa do zastosowania tylko z grotami tarczowymi.
Można ją połączyć z trikiem gumowym
        
SYSTEM KASSAI LAJOSA.
Sposób trzymania i zakładania strzał na cięciwę stosowany przy strzelaniu metodą europejską 'z trzech palców', ze strzałą opartą o lewą stronę łuku. Znany na świecie, bardzo szybki i często stosowany na zawodach, natomiast jego wadą w bardziej 'bojowych' sytuacjach jest konieczność starannego rozmieszczenia strzał między palcami lewej dłoni. No i jest zupełnie nieprzydatny dla osób strzelających z zekiera.
        
Parę trików na zawody i nie tylko.
  • Dodatkowe siodełko na cięciwie.
    Zazwyczaj siodełko na cięciwie zaznacza się węzełkiem lub czasami metalowym zaciskiem pod który wpina się strzałę. Jeśli w pośpiechu przypadkowo założymy strzałę nad węzełek, to przy formowaniu chwytu może się oan łatwo przesunać w górę albo nawet wypaść. Przykrym skutkom błędu zapobiega umieszczenie dodatkowego węzełka kawałek nad właściwym. Zatrzyma on nieprawidłowo założoną strzałę nie pozwalając jej się przesunąć za daleko. Strzał nie będzie tak dobry, jak mógłby być, ale nie wypadniemy z rytmu.

  • Gruba owijka przy nasadce.
    Jeśli ktoś potrzebuje, może na końcu promienia strzały, tuż przy nasadce założyć owijkę np. z taśmy samoprzylepnej czy grubej nitki, ułatwiając uchwycenie strzały w tym miejscu. Na cienkich karbonach może się przydać.

  • Rozginanie brzegów nasadki.
    Brzegi zwykłych, plastikowych nasadek można na gorąco nieco porozginać, żeby ułatwić trafianie na cięciwę. Osobiście nie używam tego sposobu, ale niektórym ludziom pomaga. Trzeba tylko uważać, żeby mimo rozginania nasadka dostatecznie mocno trzymała się na cięciwie.

  • Nasadki niesymetryczne.
    Stosowane głównie przez osoby strzelające systemem Kassai. Tego typu bardzo rozbudowane, niesymetryczne formy nasadek powodują moim zdaniem większe zakłócenia w locie strzały niż założenie jej na cięciwę lotką prowadzącą od strony majdanu.

  • Strzelanie tępymi strzałami.
    Dopóki cwiczymy szybkie strzelanie stojąc w miejscu strzały wbijają się w cel równolegle do siebie i nie zużywamy ich za bardzo. Oczywiście, czasami zdarzy się tak zwany "robinhood" czyli rozszczepienie jednej strzały przez następną, ale zazwyczaj obłupie się tylko nasadka albo postrzępią lotki - rzecz do naprawienia. Gorzej przedstawia się sytuacja, gdy zaczynamy strzelać w ruchu. Ustawianie wielu celów jest dość kłopotliwe a strzelanie pod różnymi kątami do jednego łatwo może doprowadzić do trafienia jedną strzałą w bok promienia poprzedniej. Nasze straty gwałtownie rosną.
    Chytrym rozwiązaniem tego problemu jest zastosowanie tępych grotów i tarcz namalowanych (czy naszytych) na płachtach luźno zawieszonego, mocnego płótna. Strzały odbijają się od nich i spadają bezpiecznie na ziemię pozostawiając tarczę wolną do następnego strzału. Nie jest to sposób dobry na zawody, gdzie trzeba mieć pewne potwierdzenie trafienia, ale zupełnie wystarczający do treningu, bo sam łucznik dostatecznie dokładnie widzi, gdzie lecą jego pociski.



Poprzedni rozdział.                  Następny rozdział.