
[O zakładaniu strzał na cięciwę.]
Trzymanie podręcznych strzał sposobem 'na misia'.
Zdjęcia i opis dotyczą sytuacji, kiedy łuk trzymamy w lewej ręce i napinamy cięciwę prawą.
Osoby leworęczne muszą to sobie symetrycznie 'przestawić' w wyobraźni.
Tę metodę trzymania kilku strzał na ukos do łuku, grotami w górę wymyśliłem sobie sam i jest taka jak lubię, czyli szybka, nie wymaga starannego układania strzał w dłoni (przy odpowiedniej wprawie można wyciągnąć z kołczana kilka strzał na raz i jednym ruchem 'wcisnąć' je w lewą dłoń po czym od razu można zacząć korzystać z tego zapasu) oraz elastyczna w zastosowaniu w zależności od sytuacji (można np. korzystając z kilku sekund przerwy w strzelaniu uzupełnić szybkim ruchem zapas strzał w dłoni). Co dla mnie ważne, nie wymaga jakiejś szczególnej zręczności palców lewej dłoni - z tym zawsze miałem problem.
W 'klasycznym' wariancie ilość strzał jest ograniczona do 4-5szt (3-4 w dłoni plus 1 założona na cięciwę). Opracowałem też odmianę umożliwiającą trzymanie 9+1 lub nawet 11+1 sztuk (czym zajmiemy na końcu tego rozdziału), ale wtedy już bez ich starannego rozmieszczania między palcami się nie obejdzie, metoda traci więc wtedy część swojego uroku, nabierając ściśle sportowego charakteru.
- Sięgamy do kołczanu i wyciągamy kilka strzał chwytając je dokładnie tak samo jak to czynimy dobywając jednej: ujmując poniżej upierzenia między kciukiem a palcami wskazującym i środkowym tak, aby trzymać je grotami naprzód. Z oczywistych względów jest to łatwiejsze w tych kołczanach, które nie mają przedzielników pomiędzy strzałami.
Jeśli strzały włożone są jedna przy drugiej, w pojedynczym rzędzie to po krótkim treningu można się nauczyć błyskawicznego "odliczania" strzał, czyli takiego chwytania, aby za każdym razem wyciągać ich dwie, trzy czy cztery, wedle potrzeby.
- Prawą rękę wraz ze strzałami wysuwamy naprzód, sięgając poza majdan łuku, tak aby wiązka strzał znalazła się tuż przy lewej dłoni, trzymającej łuk. Jest bardzo ważne, aby tak przycisnąć strzały kciukiem do pozostałych palców, żeby leżały płasko, jedna przy drugiej.
Można podawać strzały sięgając prawą reką przed majdan, ale wtedy lewa dłoń chwyta je bliżej grotów, czyli cała reszta promienia wystaje daleko w prawo i w dół, z nasadkami daleko od siodełka cięciwy - potrzebny będzie dłuższy ruch, żeby je złapać i założyć.
- Strzały wkładamy pod środkowy palec lewej dłoni, tak aby trzymać je ukośnie w stosunku do łuku, z grotami skierowanymi w lewo do góry. Dzięki temu, że prawą ręką wysunęliśmy podczas podawania strzał przed majdan, teraz trzymamy je bliżej opierzenia niż grotów (nie trzeba będzie daleko sięgać do nasadki).
Zauważmy, że promienie opierając się o kostkę zaciśniętego na łuku palca serdecznego (miejsce pokazane na prawym zdjęciu strzałką) 'mają ochotę' ułożyć się w wachlarzyk - i bardzo dobrze; jeśli prawidłowo trzymaliśmy je prawą dłonią, ułożone równolegle jedna przy drugiej to będą gotowe do wyciągania. Natomiast jeśli trzymaliśmy je inaczej, to teraz w 'wachlarzyku' najpewniej nam się skrzyżują i biorąc pierwszą wytrącimy z dłoni następną.
Właściwa kolejność w której będziemy wyciagać strzały również pokazana jest na zdjęciu po prawej ('zerowa' strzała założona na cięciwę i napięta a 1, 2 i 3 zapasowa w dłoni).

- Po strzale sięgamy prawą dłonią po nasadkę pierwszej zapasowej strzały i chwyciwszy ją przenosimy do góry i w lewo, w stronę siodełka cięciwy. Promień obraca się przy tym w lewej dłoni wychodząc spod palca środkowego i pod koniec ruchu zupełnie naturalnie spocznie na wierzchu kciuka, przyciśnięty palcem wskazującym - w idealnej pozycji do zakładania.

- Zakładamy nasadkę strzały na cięciwę wybranym sposobem ('na misia', jak to akurat pokazano na zdjęciach lub 'historycznym'), formujemy chwyt cięciwy, przenosimy wskazujący palec lewej dłoni pod strzałę i jesteśmy gotowi do napinania i strzału. Pozostałe strzały skrzyżowane z łukiem pod kątem nie przeszkadzają ani w przejściu pocisku obok majdana, ani też nie kolidują z ruchem ramion łuku.

- Po wystrzeleniu strzały mamy do dyspozycji kilka opcji (i to jest największa zaleta tej metody):
jeśli trzeba natychmiast oddać kolejny strzał możemy wziąć następną strzałę z zapasu trzymanego w dłoni;
jeżeli mamy nieco więcej czasu, możemy sięgnąć po strzałę do kołczana, założyć ja normalnie na cięciwę i wystrzelić, oszczędzając zapas trzymany w dłoni na później;
możemy też sięgnąć do kołczana po jedną lub kilka strzał i dołożyć je do tych trzymanych w lewej dłoni, uzupełniając zapas.

Wadą tej metody jest przede wszystkim niewielka ilość strzał, które możemy w ten sposób trzymać: pod środkowym palcem wygodnie mieszczą się trzy strzały, nieco gorzej cztery, a przy dużym uporze (i cienkich promieniach) da się wcisnąć piątą i na tym koniec.
Korzyści natomiast są dość liczne:
strzały można włożyć w dłoń błyskawicznie, nawet w trakcie najazdu na cel;
tak jak to napisałem można dowolnie łączyć dobywanie strzał z kołczanu, branie ich z dłoni i uzupełnianie tego zapasu, w zależności od sytuacji taktycznej;
strzał nie wyciaga się pomiędzy palcami, można więc stosować bojowe groty;
zapas strzał prawie wcale nie przeszkadza w strzelaniu, uchwyt łuku jest niemal taki sam jak zwykle a promienie nie stykają się z majdanem ani z ramionami łuku i nie hałasują za bardzo;
strzały są skierowane grotami w górę, daleko od konia; od dołu promienie nie wystają poniżej końca łuku, więc dość trudno zaczepić nimi zwierzaka.
W pogoni za Kassai... czyli wariant 'sportowy'.
Tak jak wspomniałem na początku, możemy też znacznie zwiększyć ilość trzymanych strzał, do 10 czy nawet 12 sztuk, ale to już wymaga starannego układania promieni pomiędzy palcami, system traci więc swoje pozostałe zalety stając się ściśle 'sportowym'.
W pewnym sensie jest to lustrzane odbicie znanej na świecie metody Kassai Lajosa, które potencjalnie MOŻE się nawet okazać szybsze od niej, ze względu na znacznie krótszy ruch potrzebny do założenia kolejnej strzały i brak konieczności przeniesienia ją na drugą stronę łuku. Czy tak będzie rzeczywiście, o tym przekonamy się dopiero wtedy, gdy ktoś z nas będzie miał czas ćwiczyć odpowiednio dużo i regularnie... zamiast na przykład hmmm.... siedzieć przed komputerem i stukać...
O ile trzymanie strzał w sposób pokazany na poniższych zdjęciach (3/3/3+1 na cięciwie czyli razem 10) jest wbrew pozorom jeszcze stosunkowo wygodne, o tyle podobny wariant z dwunastoma strzałami (3/4/4+1) jest już mocno męczący dla palców, chociaż jak najbardziej możliwy do zastosowania, nawet z używanymi przeze mnie strzałami o sporej średnicy (drewnianymi latem i aluminiowymi przy gorszej pogodzie, jesienią i zimą). Cienkie karbony oczywiście sprawiłyby dłoni wielką ulgę.
Osoby o długich palcach mają tu naturalną przewagę, nie bez znaczenia jest też wielkość rękojeści łuku - i wcale niekoniecznie najmniejsza jest najlepsza: może się okazać, że ściskając pęk strzał jest nam trudno równocześnie tak przytrzymać cienką rękojeść, żeby nie przesuwała się w dłoni w dół, wysiłek może wywoływać nawet bolesne skurcze palców. Trzeba poeksperymentować i znaleźć najwłaściwszy dla danej dłoni rozmiar.
W przypadku mniejszej ilości trzymanych strzał jest własciwie obojętne, jaki sposób zakładania ich na cięciwę zastosujemy - co kto lubi. Natomiast dla odmiany z trzymaniem dużej ilości strzał stosował bym raczej 'historyczną' metodę zakładania ich na cięciwę. Potrzebne przy metodzie 'na misia' przytrzymanie strzały przy majdanie palcem wskazującym lewej, pełnej powciskanych we wszystkie możliwe miejsca promieni może być mocno utrudnione.
Czas na szczegółowe pokazanie ułożenia strzał w wariancie 9+1:
- Strzały układamy w dłoni w kolejności odwrotnej niż będą wystrzeliwane. Ostatnie trzy wędrują pod trzy palce: mały, serdeczny i środkowy: dziewiąta najgłębiej potem ósma i siódma. Oczywiście nasadkami w dół, przednia część strzały wystaje pomiędzy środkowym i wskazującym palcem, skierowana ukosem w lewo w górę (patrząc od strony łucznika). Muszą być ułożone w wachlarzyk, tak aby potem nie krzyżowały się przy przekręcaniu do pozycji poziomej.
Łapiemy je dość blisko opierzenia - dokładne miejsce trzeba sobie wypróbować i tak dobrać, żeby po przekręceniu strzały mieć ją od razu w pozycji wygodnej do założenia na cięciwę, bez dodatkowych ruchów. Nasadki warto poobracać aż rowki znajdą się w optymalnej pozycji.
fot.1
- Teraz kolejne trzy strzały: szóstą, piątą i czwartą lokujemy pod dwoma palcami: serdecznym i środkowym. Te również układamy w wachlarzyk, w czym pomoże nam oparcie ich na stawie leżącego pod nimi małego palca. Przednie części strzał wystają podobnie jek pierwsza trójka pomiędzy środkowym i wskazującym palcem i są skierowane nieco bardziej skosem w lewo (z punktu widzenia łucznika) niż tamte.
Uwaga: w wariancie 11+1 możemy tu poukładać nie trzy a cztery strzały.
fot.2
- Kolejne trzy strzały: trzecią, drugą i pierwszą wkładamy tylko pod palec środkowy, rozkladają się one w wachlarzyk oparte na leżącym pod nimi stawie palca serdecznego. Czyli innymi słowy są one ułożone dokładnie tak samo jak w podstawowym wariancie metody 'na misia', opisanym na początku rozdziału. Ich przednie części tak jak wszystkich poprzednich wystają pomiędzy środkowym i wskazującym palcem i są skierowane z punktu widzenia łucznika jeszcze bardziej w lewo, strzała numer trzy jest już wręcz grotem skierowana niemal do tyłu. Po ułożeniu wszystkich 9 strzał w lewej dłoni możemy jeszcze jedną (numer 0, nie pokazaną na zdjęciu) założyć na cięciwę, mamy więc ich w sumie 10. QED :-)
Uwaga: tutaj także możemy w wariancie 11+1 ułożyć cztery strzały zamiast trzech.
fot.3
Jak widać na zdjęciu, kolejne trójki chwytałem w trochę innym miejscu promienia tak, że nasadki układają się w trzy wyraźne 'stopnie' jeden nad drugim. Można tak zrobić, ale nie trzeba - wszystkie mogą być złapane w tym samym miejscu, jak komu pasuje. Tutaj zrobiłem to dla potrzeb zdjęcia, w ten sposób łatwo odróżnić kolejność strzał. Może to pomóc podczas prawdziwego strzelania, ale nie musi. Co prawda łatwiej jest chwycić właściwą strzałę, ale z kolei ruch przy zakładaniu pierwszej i ostatniej nie jest identyczny, strzałę trzeba inaczej przesunąć. Tak jak mówię, co kto lubi.
- Jak wspomniałem wyżej, po ułożeniu dziewięciu strzał w lewej dłoni jeszcze jedną, 'zerową' możemy założyć na cięciwę, napiąć i wystrzelić (czego już nie uwzględniałem na zdjęciach).
Na zdjeciu numer cztery widzimy początek zakładania pierwszej strzały trzymanej w dłoni. Łapiąc za nasadkę przekręcamy ją do poziomu i zakładamy na cięciwę w sposób zupełnie identyczny jak to opisałem na początku rozdziału. Teraz trzeba po prostu nauczyć się brać kolejne strzały w odpowiedniej kolejności, bo każda pomyłka będzie skutkowała ich skrzyżowaniem i rozsypaniem się - dosłownie - całego układu, a także trzymać lewą dłoń w taki sposób, żeby podczas strzelania cały zapas się nie przesuwał. Przez długi czas konieczne będzie odrywanie na moment wzroku od celu, żeby zlokalizować i złapać właściwą nasadkę. Zrobienie tego w pewny sposób 'bezwzrokowo' wymaga poświęcenia ogromnej ilości czasu na trening...
fot.4
|