![]() 1924/3 (3) poz.5STANISŁAW WOTOWSKI.Raidy konne i ich znaczenie (cz.3).
W ósmym i dziewiątym dziesiątkiu lat ubiegłego stulecia uwydatnił się w b. Kongresówce, a również na kresach, pochop do hodowli koni rasowych, koni pełnej krwi i od nich pochodzących. Stopniowo budzito się również zamiłowanie do sportu. Zawiązane w 1880 r. Towarzystwo Płamieńskie, następnie Ćmielowskie, Łęczyckie, Piotrkowskie, Łódzkie przyczyniły się do rozbudzenia sportu konnego. Objawy te pobudziły do różnych prób, a tem samem i do raidów. Pierwszy raid z nagrodami (Towarzystwa Wyścigów Konnych w Królestwie Polskiem), do którego Towarzystwo Ćmielowskie bardzo zachęcało, odbył się 20 maja 1894 roku. Przestrzeń raidu wynosiła 160 wiorst, dzielące Ćmielów (a właściwie folwark Brzostowiec skąd konie startowały) od Mokotowskiego pola wyścigowego, oznaczonego jako meta dystansowej próby. W raidzie przyjęło udział 15 koni. Pierwszy ukazał się na placu wyścigowym szt. rtm. Kotlar, na 6 letniej klaczy "Ira" (Wienok pełnej krwi i Mucha) o godz. 3-ej 4 min. 40 sek. Następnie po przerwie jednej minuty stanął Aleksander hr. Jezierski na kasztanowatym tęgim wałachu 8 lat "Cezar" (po ogierze peł. krwi Hort.) Poczerń kolejno dojeżdżali: kornet. I. Iwlew, na ogierze kasztanowatym pełnoletnim "Mohorcie" (po Gidranie angloarabie i Grażynie) o godz. 3-ej 15 min. 14 sęk. Jerzy hr. Moszyński na wałachu kasztanowatym pełnoletnim "Swat" (po Gidranie i Mucha) o 3-ej godz. 17 min. 32 sęk. Dwunasty koń stanął o godz. 5-ej 39 min. 40 sęk., czyli biorąc przeciętnie, raid był udany, oprócz zasłabnięcia jednego konia w ciągu drogi, innych poważniejszych wypadków nie było. Start jak nadmieniłem, odbył się w Brzostowcu o godz. 6-ej 40 min. Zatem na przebycie 160 wiorst spotrzebowano, nie odliczając żadnych popasów, 11 godz. 47 min. 20 sekund. Chłodny i szary dzień sprzyjał długiej jeździe. Droga z Ćmielowa była wytknięta przez Radom, Grójec, Tarczym, Sękocin. Za Rakowcem, skręcała na prawo na polne drogi, prowadzące na plac wyścigowy, na którym oczekiwali sędziowie dużo osób na trybunach, ciekawych zakończenia raidu. Za Górą Kalwarją rozpoczęły się już wypadki. Padły znane konie: "Lira" (szt. rtm. Kotlar) "Swat" (hr. Moszyński), nie mówiąc o kilku innych wypadkach. W Tarczynie padł bardzo dobry koń kasztanowaty angloarab "Amulet" pod por. Karnickim. Liczba współzawodników wciąż się zmniejszała. Ostatecznie z 41 koni, które stanęły u startu na placu Mokotowskim, właściwie tylko cztery doszły do mety z przepisaną normą czasu - 7 godzin, a 3 następne z opóźnieniem. Dwadzieścia koni padło wciągu drogi, pozostałe doszły do Warszawy nazajutrz, nawet dni następnych. Pierwszy stanął na placu wyścigowym znany steepler, odznaczający się wytrzymałością, gniady 8 letni "Tuman" (Decit II pełnej krwi i Tulpanka pół krwi) pod rotmistrzem Biełowieńcem. "Tuman" przyszedł na plac wyścigowy o godz. 7 wieczór 44 minuty 24 sekund (czyli przebył 100 wiorst w 5 godz. 33 min. 23 sęk.). Drugie miejsce zajęła klacz gniada pełnej krwi, 7 letnia "Astazja" (Alboin i Kamargo) pod swym właścicielem p. Z. Jaźmińskim o 7 godz. 57 min. 32 sek. Klacz ta jednak wkrótce po dojściu na plac wyścigowy padła. Następne miejsca zajęły: Miłuszka 7 lat (Midas pełnej krwi i Gracia, z rządowego Limaszewskiego stada), jeździec kornet Czarkowski - 8 godz. 15 min. "Wiesej" klacz 7 lat (Westris pełnej krwi i Gasparyna z rządowego Limaszewskiego stada 8 godz. 22 min 18 sęk., jechał na niej kornet I. Iwlew. Tuman otrzymał I, IV, V i VI nagrodę, był jednak wniesiony protest przeciw rtm. Białowieńcowi, iż nie stanął do przepisanego wspólnego startu, tylko ruszył po odejściu koni. W ten sposób uniknął gorączkowania się Tumana, który nie był przez inne konie ciągnięty. Atut niezaprzeczony. Biorąc przeciętnie, oprócz wyjątków jeźdźcy wojskowi nieokazali większego doświadczenia od cywilnych i przyczynili się do upadku swych koni. Nieszczęsny raid 1895 r. był wymownym przykładem niebezpieczeństwa nadużywania nadmiernego tempa w pierwszej części drogi (toż samo wykazał raid Bruksella-Ostenda), również nazbyt częstego pojenia koni, gdy już traciły siły i tylko wlokły nogi, dopóki nierozciągnęły się na drodze. Wspólny start, ustawienie jeźdźców w dwa rzędy jak do szarży, był bardzo malowniczy - odbył się przy wypełnionych trybunach, niemniej okazał się bardzo niebezpiecznym. Również oznaczona droga z Góry Kalwarji do Grójca, w znacznej części po głębokich piaskach, przyczyniła się do wyczerpania koni*). zobacz również cz. 4 tego artykułu: 004_04
|